Zmiana stosunku do armii radzieckiej
Wasilij Grossman wielokrotnie słyszał od spotkanych Polaków, że czekali na Armię Czerwoną “jak na Boga". A Polacy wprost bombardowali nas kwiatami, mimo że to zima. Nie wiem, skąd oni tyle kwiatów nabrali... Z oranżerii chyba" - tak zapamiętał reakcję mieszkańców Sandomierza gen. Nikołaj Kirillovich Popiel. Podobnie witano czerwonoarmistów w Łodzi. Mówią o tym listy wysłane w styczniu 1945 r.:
Tu przechodzące wojsko Armii Czerwonej powitaliśmy owacyjnie i kwiatami oraz oczami pełnymi łez radości, za które oni dziękowali i prosili, aby kwiaty zostawić dla Wojska Polskiego, które idzie do Łodzi za nimi. Wojsko Czerwone zyskało tem serca Łodzian, boć naprawdę mili to ludzie nie dzikie bestie jak hitlerowcy, którzy ostatniej chwili jeszcze spalili więzienie z około 3 tysiące Polakami w Radogoszczu - przedmieściu Łodzi. Hajda niemcom (sic!) i śmierć.
Jesteśmy z tej okrutnej niewoli wyrwani i zrzuciliśmy już kajdany, łańcuch niewoli niemieckiej. U nas jest już Polska kochana, na którą czekaliśmy przez 5 lat. (...) Wojska, gdy wkroczyły, były serdecznie witane przez mieszkańców, częstowane żywnością i papierosami. Nic nie pragnęli, bo wszystko mieli. Gdy mieszkańcy miasta dawali rosjanom (sic!) chleb, to oni wyjmowali kiełbasę i dali do tego chleba, aby ludność zjadła, bo oni nic nie pragną, wszystko mają.
... i z Parczewa w województwie lubelskim:
Najpierw dziękujmy Bogu i Matce Najświętszej o ocaleniu nas, a również Czerwonej Armii, że nas ocalili od tego wroga hitlerowskiego, bo gdyby się spóźnili o trzy godziny, to szatan hitlerowski był przyszykowany nas wszystkich spalić. Stała już benzyna i miasto i bliższe wioski były obstawione germanami i tej nocy miał nas wszystkich spalić. Boże, jak ci gorąco dziękujemy i oswobodzicielom Czerwonej Armii, że tak szczęśliwie zostaliśmy przy życiu".
Żołnierze Armii Czerwonej zaczęli budzić lęk z dwóch powodów: represji politycznych oraz rekwizycji, kradzieży i gwałtów, które stały się prawdziwą zmorą ludności polskiej zwłaszcza w pierwszym roku po zakończeniu niemieckiej okupacji. Pierwszy powód wymaga oddzielnego potraktowania (zob. rozdział Polityka strachu). Jeśli zaś chodzi o drugi, to wszędzie, gdzie pojawiły się jednostki radzieckie, zwłaszcza drugiego rzutu, dochodziło do rekwizycji, rabunków, rozbojów, gwałtów, a nawet morderstw. Naniesienie ich na przestrzenną i czasową mapę pozwoli odpowiedzieć na pytanie, gdzie i kiedy strach był największy i co budziło największą trwogę.
[...]
Na Dolnym Śląsku sytuacja wyglądała podobnie. „Ludność polska żyje w bojaźni i lęku" - donosił powiatowy komendant MO w Trzebnicy. “Każdego dnia i każdej nocy" dochodziło tam do „napadów i grabieży, bicia i maltretowania ze strony żołnierzy armii sowieckiej". Przebieg jednego z takowych zajść opisała w swoim liście (wysłanym 13 sierpnia 1945 r.) kobieta mieszkająca na Dolnym Śląsku:
Miałam awanturę z bolszewikami. Przez okno zobaczyłam zbiegowisko ludzi przed naszym domem. Dzieci podniosły krzyk, żebym nie schodziła na dół, bo mnie zastrzeli. Tymczasem ten na dole wszedł do mieszkania, wywalając drzwi, i zaczął buszować po nim, bałam się, że pokradnie ubranie, więc zeszłam na dół. On rzucił się do mnie i wrzeszczał, że będę odpowiadać za to, że on „ruski sołdat" rozerżnął sobie rękę, wybijając szybę. Zagrodził mi drzwi sobą, zamierzył się kilka razy pięścią, celując między oczy. „Ty Polaczka poczujesz naszu twiorduju ruku” wrzeszczał cały czas. Ciekawa jestem, jak długo jeszcze to plugastwo będzie nas tak gnębić. Może wiecznie? Ty oczywiście jesteś dobrze nastawiony do tych sojuszników.
Niektórzy bywali ograbieni kilkakrotnie. Ktoś piszący z Gdańska Wrzeszcza skarżył się w kwietniu 1945 r.: Tu sowiety wywieźli wszystko (...). Z ubrań to nic nie ma, wszystko zabrali sowiety, (...) za dwa dni opuszczenia pracy sowiety wywożą, gdzie im się podoba? Było to - jak się wydaje - doświadczenie na Wybrzeżu powszechne, inna osoba pisała bowiem w tym samym tonie:
Nie mam nic, bo mi ruski wszystko zabrali, jeżeli Rosjanie tak rabowali, niszczyli u Was, no to ja dziękuję?
Malborkiem przez wiele miesięcy rządziła radziecka komendantura. W mieście stacjonowało kilka jednostek Armii Czerwonej. Jeden z polskich osiedleńców opisał w liście jedno z typowych zajść (7 sierpnia 1945 r.):
[Tej] samej nocy, której Gośka przyjechała, w piątek to skradli jej krowę, kurę jeji i mnie. Przyjechali [w] trzech. Było jeszcze widno, stali przy szosie z niemkami rozmawiali, a już nas sen nie brał. Zaczęli łamać drzwi do tatkowego chlewa, a jeden stał koło drzwi i mówi, że tam ja nie puszczę. Zaczął się kłócić z tatem, żeby go wypuścił, bo będzie strzelał i nawet poruszył zamek do mieszkania, zanim tato wyszedł przez okno [i] poleciał do ludzi i przyleciał to już [ich] nie było. Teraz te krowy zaprowadzili do Fadusa. Każdej nocy musi coś być i nawet w dzień przyszli do Janka Ostrowskiego, otworzyli szafę i wzięli 8 litrów i jakieś ubrania (...).
Kroczy przez Polskę Armia Czerwona.
Z listów jej żołnierzy zarekwirowanych przez cenzurę:
Cześć Pola! Naród tu bardzo biedny, na 4-5 osób hektar ziemi, chleb jedzą raz dziennie, a i tego maksymalnie 10 deko. Nawet nie mają pojęcia, jak się gotuje barszcz ukraiński. Oprócz modlitewnika niczego nie czytali. Nas traktują dobrze, zwłaszcza biedni.
Wasilij Grossman wielokrotnie słyszał od spotkanych Polaków, że czekali na Armię Czerwoną “jak na Boga". A Polacy wprost bombardowali nas kwiatami, mimo że to zima. Nie wiem, skąd oni tyle kwiatów nabrali... Z oranżerii chyba" - tak zapamiętał reakcję mieszkańców Sandomierza gen. Nikołaj Kirillovich Popiel. Podobnie witano czerwonoarmistów w Łodzi. Mówią o tym listy wysłane w styczniu 1945 r.:
Tu przechodzące wojsko Armii Czerwonej powitaliśmy owacyjnie i kwiatami oraz oczami pełnymi łez radości, za które oni dziękowali i prosili, aby kwiaty zostawić dla Wojska Polskiego, które idzie do Łodzi za nimi. Wojsko Czerwone zyskało tem serca Łodzian, boć naprawdę mili to ludzie nie dzikie bestie jak hitlerowcy, którzy ostatniej chwili jeszcze spalili więzienie z około 3 tysiące Polakami w Radogoszczu - przedmieściu Łodzi. Hajda niemcom (sic!) i śmierć.
Jesteśmy z tej okrutnej niewoli wyrwani i zrzuciliśmy już kajdany, łańcuch niewoli niemieckiej. U nas jest już Polska kochana, na którą czekaliśmy przez 5 lat. (...) Wojska, gdy wkroczyły, były serdecznie witane przez mieszkańców, częstowane żywnością i papierosami. Nic nie pragnęli, bo wszystko mieli. Gdy mieszkańcy miasta dawali rosjanom (sic!) chleb, to oni wyjmowali kiełbasę i dali do tego chleba, aby ludność zjadła, bo oni nic nie pragną, wszystko mają.
... i z Parczewa w województwie lubelskim:
Najpierw dziękujmy Bogu i Matce Najświętszej o ocaleniu nas, a również Czerwonej Armii, że nas ocalili od tego wroga hitlerowskiego, bo gdyby się spóźnili o trzy godziny, to szatan hitlerowski był przyszykowany nas wszystkich spalić. Stała już benzyna i miasto i bliższe wioski były obstawione germanami i tej nocy miał nas wszystkich spalić. Boże, jak ci gorąco dziękujemy i oswobodzicielom Czerwonej Armii, że tak szczęśliwie zostaliśmy przy życiu".
Żołnierze Armii Czerwonej zaczęli budzić lęk z dwóch powodów: represji politycznych oraz rekwizycji, kradzieży i gwałtów, które stały się prawdziwą zmorą ludności polskiej zwłaszcza w pierwszym roku po zakończeniu niemieckiej okupacji. Pierwszy powód wymaga oddzielnego potraktowania (zob. rozdział Polityka strachu). Jeśli zaś chodzi o drugi, to wszędzie, gdzie pojawiły się jednostki radzieckie, zwłaszcza drugiego rzutu, dochodziło do rekwizycji, rabunków, rozbojów, gwałtów, a nawet morderstw. Naniesienie ich na przestrzenną i czasową mapę pozwoli odpowiedzieć na pytanie, gdzie i kiedy strach był największy i co budziło największą trwogę.
[...]
Na Dolnym Śląsku sytuacja wyglądała podobnie. „Ludność polska żyje w bojaźni i lęku" - donosił powiatowy komendant MO w Trzebnicy. “Każdego dnia i każdej nocy" dochodziło tam do „napadów i grabieży, bicia i maltretowania ze strony żołnierzy armii sowieckiej". Przebieg jednego z takowych zajść opisała w swoim liście (wysłanym 13 sierpnia 1945 r.) kobieta mieszkająca na Dolnym Śląsku:
Miałam awanturę z bolszewikami. Przez okno zobaczyłam zbiegowisko ludzi przed naszym domem. Dzieci podniosły krzyk, żebym nie schodziła na dół, bo mnie zastrzeli. Tymczasem ten na dole wszedł do mieszkania, wywalając drzwi, i zaczął buszować po nim, bałam się, że pokradnie ubranie, więc zeszłam na dół. On rzucił się do mnie i wrzeszczał, że będę odpowiadać za to, że on „ruski sołdat" rozerżnął sobie rękę, wybijając szybę. Zagrodził mi drzwi sobą, zamierzył się kilka razy pięścią, celując między oczy. „Ty Polaczka poczujesz naszu twiorduju ruku” wrzeszczał cały czas. Ciekawa jestem, jak długo jeszcze to plugastwo będzie nas tak gnębić. Może wiecznie? Ty oczywiście jesteś dobrze nastawiony do tych sojuszników.
Niektórzy bywali ograbieni kilkakrotnie. Ktoś piszący z Gdańska Wrzeszcza skarżył się w kwietniu 1945 r.: Tu sowiety wywieźli wszystko (...). Z ubrań to nic nie ma, wszystko zabrali sowiety, (...) za dwa dni opuszczenia pracy sowiety wywożą, gdzie im się podoba? Było to - jak się wydaje - doświadczenie na Wybrzeżu powszechne, inna osoba pisała bowiem w tym samym tonie:
Nie mam nic, bo mi ruski wszystko zabrali, jeżeli Rosjanie tak rabowali, niszczyli u Was, no to ja dziękuję?
Malborkiem przez wiele miesięcy rządziła radziecka komendantura. W mieście stacjonowało kilka jednostek Armii Czerwonej. Jeden z polskich osiedleńców opisał w liście jedno z typowych zajść (7 sierpnia 1945 r.):
[Tej] samej nocy, której Gośka przyjechała, w piątek to skradli jej krowę, kurę jeji i mnie. Przyjechali [w] trzech. Było jeszcze widno, stali przy szosie z niemkami rozmawiali, a już nas sen nie brał. Zaczęli łamać drzwi do tatkowego chlewa, a jeden stał koło drzwi i mówi, że tam ja nie puszczę. Zaczął się kłócić z tatem, żeby go wypuścił, bo będzie strzelał i nawet poruszył zamek do mieszkania, zanim tato wyszedł przez okno [i] poleciał do ludzi i przyleciał to już [ich] nie było. Teraz te krowy zaprowadzili do Fadusa. Każdej nocy musi coś być i nawet w dzień przyszli do Janka Ostrowskiego, otworzyli szafę i wzięli 8 litrów i jakieś ubrania (...).
Kroczy przez Polskę Armia Czerwona.
Z listów jej żołnierzy zarekwirowanych przez cenzurę:
Cześć Pola! Naród tu bardzo biedny, na 4-5 osób hektar ziemi, chleb jedzą raz dziennie, a i tego maksymalnie 10 deko. Nawet nie mają pojęcia, jak się gotuje barszcz ukraiński. Oprócz modlitewnika niczego nie czytali. Nas traktują dobrze, zwłaszcza biedni.
źródło
G. Szymanik, J. Wizowska, Długi taniec za kurtyną. Pół wieku Armii Radzieckiej w Polsce, Wołowiec 2019, s. 16
Zadania
1) Zestawiając ze sobą materiały źródłowe dokonaj charakterystyki stosunku Polaków wobec Armii Czerwonej.
2) Wyjaśnij dlaczego dochodzi do zmiany
3) Wymień i wypisz postępki Armii Czerwonej wobec ludności lokalnej. Zastanów się czy można coś jeszcze dopisać. Skonfrontuj swoje propozycje z kolejnymi materiałami źródłowymi.
Kradzieże/Szaber – ciąg dalszy poprzedniego
Jan Kurdwanowski, referent Wydziału Zdrowia, notuje: „Każdego dnia słupy dymu wznosiły się ku niebu. Coraz więcej kamienic płonęło. Nikt się tym nie przejmował - tyle ich było".
Na ulicach przed domami stoją zegary, pianina, klosze, połamane krzesła. Na dworcu kolejowym ładowane są potem do wagonów.
Znikają meble, zwierzęta i wyposażenie fabryk. W styczniu 1945 roku Armia Czerwona uroczyście przekazuje Polakom wrocławskie zakłady Linke-Hofmann (późniejsza Państwowa Fabryka Wagonów Pafawag), ale potem usuwa ich z fabryki i oddaje ja po kilku tygodniach, z pustymi halami. Do ZSRR jadą tabor elektrycznej linii podsudeckiej i tory z trasy Wrocław-Kłodzko-Międzylesie. Z Elbląga kradzione są krowy, świnie, ramy okienne i okna. Z Sępólna Krajeńskiego - meble, odzież. Wojska radzieckie zajmują magazyny z żywnością, młyny, cukrownie, rzeźnie i gorzelnie. Słupy telegraficzne idą na opał. Radzieccy maruderzy napadają na furmanki, które jadą do miasta.
W czerwcu z hotelu Europa w Zakopanem radzieccy oficerowie zabierają łóżka, lustra i szafki. To dla szpitala w siedzibie PCK, tłumaczą. Nieprawda, z siedziby PCK też wywieźli już większość wyposażenia. Latem we wsi Mierków w powiecie krośnieńskim żołnierze Armii Czerwonej demontują młyn. Mieszkańców broni oddział 11 Dywizji Piechoty Ludowego Wojska Polskiego. Polscy i radzieccy żołnierze ostrzeliwują się z rowów po dwóch stronach drogi prowadzącej do młyna.
W lipcu polski komendant Wrocławia publikuje instrukcję: “W razie napadu rabunkowego pouczyć żołnierza radzieckiego o bezprawności czynu oraz zaapelować do poczucia wdzięczności z powodu wyzwolenia kraju".
W sierpniu w gminie Bytnica grupa Ukraińców, korzystając z protekcji dowódców armii, młóci i zbiera zboże z dwudziestu hektarów.
Październik, Sulęcin (z raportu wysłanego do Warszawy): “Władze sowieckie przy wszystkich kartofliskach postawiły posterunki, które strzelają do ludności polskiej z chwilą usiłowania wykopywania przez nią kartofli".
W powiecie skwierzyńskim: “Stosunek ludności polskiej do Armii Czerwonej stale się pogarsza".
W powiecie wschowskim: „Stosunek do Armii Radzieckiej wstrzemięźliwy: kradzieże, gwałty, awantury".
Sulęcin: „Nastawienie do Rosjan złe z powodu utrudniania prac przy żniwach, gwałtów, rabunków".
Powiat międzyrzecki: „Złe stosunki z ludnością".
Za szaber biżuterii i złota zostaje zdegradowany komendant radzieckiego garnizonu w Legnicy. By unormować samowolny rabunek, Armia Czerwona tworzy fundusz wysyłkowy: chcesz przesłać prezent dla rodziny, musisz najpierw przekazać zdobycz komendantowi wojennemu. Ale szaber nie ustaje.
źródło
G. Szymanik, J. Wizowska, Długi taniec za kurtyną. Pół wieku Armii Radzieckiej w Polsce, Wołowiec 2019, s. 20-21
Pytania
1) Oceń czy na podstawie przedstawionego źródła możemy powiedzieć, że szaber i kradzieże dokonywane przez armię czerwoną były powszechne. Odpowiedź uzasadnij
2) Na podstawie wiedzy nt. II wojny światowej oraz postępowaniu części ludności polskiej skonfrontuj przedstawione w tekście kradzieże z szabrem dokonywanym przez Polaków – patrz temat: „Między oporem a wiarą – początki komunizmu w Polsce”
3) Dopisz szaber i kradzież do listy z poprzedniego zadania
Gwałty
Dwa miliony kobiet zostało zgwałconych w Niemczech. W Polsce żołnierze Armii Czerwonej najwięcej gwałcą na Mazurach, Śląsku i Pomorzu, tam gdzie jeszcze niedawno były Niemcy, ale dzieje się to także w centralnej Polsce, podczas wyzwalania. Pisze o tym historyk Marcin Zaremba w Wielkiej trwodze: kobiety porywane są z ulicy i z domów. Gwałcone są przedstawicielki „klasy chłoporobotniczej", napadane są kobiety wracające do domów z niemieckich fabryk i obozów koncentracyjnych. Gwałty są okrutne, bestialskie, wielokrotne. Bywa, że w jednej rodzinie ofiarami są trzy pokolenia kobiet. Bywa, że po wszystkim kobiecie wydłubywane są oczy, by nie mogła rozpoznać sprawcy. Bywa, że kończą się śmiercią.
Marcin Zaremba pisze o niemal pięćdziesięciu tysiącach Polek zgwałconych przez żołnierzy Armii Czerwonej. Na przykład w marcu 1945 roku do przędzalni Inu w okolicy Raciborza wbiega kilkunastu pijanych żołnierzy i siłą zabiera trzydzieści pracownic. „Zamknęli nas i pod groźbą zastrzelenia dopuścili się na nas gwałtu. Ja zgwałcona zostałam przez czterech” – zeznawała jedna z pracownic przędzalni.
Czerwiec 1945. Mieszkanka Katowic pisze: „Kiedy pociąg zatrzymał się na stacji i zapadała noc, żołnierze rosyjscy zaczęli uganiać się za kobietami. Zostałam pochwycona przez trzech, którzy wszyscy dopuścili się na mnie gwałtu”.
Lipiec 1945. W Kielcach zanotowano gwałty na trzydziestu kobietach i dziewczynkach. Pięć z nich, w wieku od dziewięciu do dwudziestu ośmiu lat, wylądowało w szpitalu (jedna z przegryzioną krtanią).
Styczeń 1946. Wniosek nauczycielki o urlop i zapomogę:
W czasie powrotu mego z ferii świątecznych [...] do wagonu, w którym jechałam, i do innych wagonów wkroczyły masy bolszewików. Zaczęli torturować i bić mężczyzn, rabować walizki i gwałcić kobiety [...]. Wśród zamieszania i tumultu, wprawdzie po nasyceniu się bestii, udało mi się wyrwać i wyskoczyć oknem z pociągu. Bolszewicy w tej chwili zatrzymali pociąg i urządzili na nas obławę. Tak pokaleczona, ranna, zbita, po odjeździe tego pociągu dowlokłam się do najbliższej stacji i dopiero następnego dnia przyjechałam do Szprotawy. [...] jestem chora i niezdolna na razie do pracy ze względu na to, że leczenie moje potrwa czas dłuższy, gdyż ogólne obrażenia, a zwłaszcza zaraźliwa choroba nie pozwala mi przebywać wśród otoczenia.
Poznań: radzieccy żołnierze proszą kobiety o opatrzenie rannych, potem je gwałcą.
Malbork: „Gwałcenie kobiet, bez względu na wiek i stan zdrowia na porządku dziennym" (sprawozdanie władz powiatu).
Gniezno: zastępca komendanta milicji wzywa kobiety, by nie opuszczały domów po godzinie dwudziestej drugiej (która wyjdzie, ma się poddać badaniu lekarskiemu).
Gdynia: chirurg ze szpitala raportuje, że codziennie zszywa zgwałcone dziewczynki.
Olkusz: na milicji zgłoszono dwanaście gwałtów w ciągu dwóch dni.
Pierwsza fala gwałtów przechodzi przez Polskę w styczniu wraz z wyzwoleniem. Druga wiosną, po zwycięstwie.
źródło
G. Szymanik, J. Wizowska, Długi taniec za kurtyną. Pół wieku Armii Radzieckiej w Polsce, Wołowiec 2019, s. 38-39
Zadania
1) Po zapoznaniu się z tekstami źródłowymi dokonaj charakterystyki losu kobiet na ziemiach na których stanął żołnierz radziecki. Określ skalę procederu
2) Skąd czerpiemy wiedzę nt. opisanych gwałtów (kto o nich pisze)
3) Na podstawie zaprezentowanych materiałów źródłowych odpowiedz czy kobiety mówią o gwałtach, których na nich dokonano. Zastanów się dlaczego oraz jak duży procent zgwałconych mogą stanowić
4) Dopisz gwałty do listy z poprzedniego zadania
Bibliografia
- Szymanik G., Wizowska J., Długi taniec za kurtyną. Pół wieku Armii Radzieckiej w Polsce, Wołowiec 2019